Vivienne

Vivienne spojrzała przed siebie. Leżała w wielkim łóżku, w obcym mieszkaniu. Po pokoju porozrzucane były niedbale ubrania. Obok niej spał spokojnie opalony mężczyzna, cicho pochrapując. Nie pamiętała jego imienia. Spotkali się w parku, od słowa do słowa, poszli na drinka a potem do jego mieszkania. Vivienne cicho wstała z łóżka zbierając z podłogi swoją bieliznę. Wypity wieczorem alkohol nadal dawał o sobie znać. Kolejny mężczyzna, kolejna upojna noc. Nic nowego.


Rozdział I

Vivienne była kobietą sukcesu. Prowadziła firmę kosmetyczną, mającą wysokie miejsce na rynku. Całkowicie oddawała się pracy i... Mężczyznom. Dni spędzała w swoim biurze, zatwierdzając kontrakty i czytając wyniki testów nowych kosmetyków. Nie lubiła powierzać innym najważniejszych zadań, dlatego też sama zajmowała się reklamą i rozmowami z potencjalnymi wspólnikami. Praca niejednokrotnie zmuszała ją do nocowania w pracy, jednak - choćby się miało walić i palić - weekendy były tylko dla niej.
Soboty spędzała na wylegiwaniu się w łóżku do południa. Potem szła do spa, by cztery godziny spędzić z maseczkami na twarzy, oddając się relaksującym masażom, mniej przyjemnej depilacji, by na końcu oddać swe dłonie i stopy mistrzyni manicuru, Glen. Po wyjściu obiad w jednej z restauracji w okolicy, a potem... Czas na zabawę.
Tak samo było dziś. Odprężona i zrelaksowana weszła do swojego ulubionego klubu Diggy's. Zamówiła podwójne martini i wyciszyła telefon. Dziś nie będzie jej potrzebny. Rozejrzała się po sali. Kilka osób tańczyło, reszta siedziała przy stolikach i rozmawiało. Kobieta wypiła drinka i poszła do toalety.
W odbiciu lustra zobaczyła piękną kobietę. Czarne włosy, piwne oczy otoczone wachlarzem rzęs, nogi do nieba, opalona skóra. Vivienne nie miała kompleksów na punkcie swojego wyglądu. Zdrowo się odżywiała, często biegała a ciało  odpłaciło się szczupłą i jędrną sylwetką. Poprawiła dopasowany biustonosz i obciągnęła kremową sukienkę bez pleców.
Nałożyła błyszczyk na usta i stuknęła wysokimi szpilkami wychodząc z toalety. Usiadła przy stoliku, zamawiając kolejne martini, obserwując mężczyzn wchodzących do klubu.
-Cześć nieznajoma -wysoki mężczyzna usiadł obok Vivienne - jestem Thomas.
-Vivi.
- Co tu robi taka piękna kobieta?
- Jak na razie pije martini.- odpowiedziała Vivienne, poprawiając włosy. Mężczyzna był w jej typie. Dobrze zbudowany, ciemnooki, z powalającym uśmiechem. Delikatny zarost dodawał mu seksapilu, a perfumy działały pobudzająco.
- Dasz sobie zamówić kolejne martini, w zamian za kilka chwil w moim towarzystwie?
- Zależy jak chcesz spędzić te kilka chwil - odpowiedziała zalotnie.
- Jak tylko będziesz chciała, Vivi - szepnął, delikatnie dotykając jej ramienia - możemy porozmawiać...
- Thomas... Drink się skończył. Poproszę martini, z lodem.
- Oczywiście - usta mężczyzny rozszerzyły się w uśmiechu, pokazując rząd białych zębów - zaraz wracam.

Dwie godziny, pięć drinków i setki pocałunków później Vivienne ściągała koszulę z Thomasa. Jej długie palce zwinnie rozpinały guziki, a usta błądziły po jego szyi. Nie pozostawał jej dłużny-pieścił jej plecy, muskając palcami gorącą skórę. Rzucił kobietę na łóżko pokryte dziesiątką puchatych poduszek. Delikatnie ściągnął jej sukienkę i napawał się widokiem półnagiego ciała. Światło księżyca oświetlało jego twarz nadając mu tajemniczego wyrazu. Rozpiął biustonosz, a jędrne piersi natychmiast wyskoczyły.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie się zaczyna, haha :)
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Zachęcam do komentowania!
Każdą stronę odwiedzam.:)